piątek, 8 sierpnia 2014

[M] Cześć, Potter, umówisz się ze mną?

Tytuł: Cześć, Potter, umówisz się ze mną?
Autor: Marietta Riddle
Rodzaj: Miniaturka
Długość: 1 172 słowa
Parring: Drarry/Blainny
Beta: Kaleid
Ostrzeżenia: Fluff!

A/N: Popularne w środowisku Drarry powiedzenie mówi, że dobra Ginny to martwa Ginny. Jako, że lubię wyzwania, postanowiłam złamać ten stereotyp, chociaż postaci Ginevry sympatią nie darzę. Jak wyszło? Fluffowo. Raz na jakiś czas trochę słodyczy nie zaszkodzi!



Cześć, Potter, umówisz się ze mną?






­­­Ginny Weasley mamrocze coś pod nosem i, jak gdyby nigdy nic, przechodzi przez ścianę, pod którą stoi. Jej oczom ukazuje się dobrze znany widok – Pokój Wspólny Ślizgonów. Dziewczyna skupia na sobie wzrok wszystkich. Większość spogląda na nią obojętnie – jej widok tu już nikogo nie dziwi, kilkoro obrzuca ją spojrzeniem z nutą sympatii. Idzie w głąb pomieszczenia, ku grupce osób zajmujących kanapę przy kominku. Blaise Zabini macha do niej, posyłając miły, szeroki uśmiech.
– Cześć – odzywa się rudowłosa, uśmiechając się do nich wszystkich. Prócz Blaise’a jest tu także Pansy, Milicenta, Vincent i Gregory.
– Cześć, Gin – odpowiada Milicenta, podnosząc wzrok ze stron czytanej książki. Reszta kiwa jej głowami. Greg unosi dłoń w geście powitania.
– Draco u siebie? – pyta Ginny, na co mina Blaise’a nieco rzednie, a w jego oczach pojawia się lekko dostrzegalny błysk zazdrości. Pansy kiwa głową i Ginevra rusza w stronę męskich dormitoriów.
Celem jej wspinaczki po schodach są czarne drzwi. Uderza w nie srebrną kołatką w kształcie zwiniętego węża. Zawsze wzbudza w niej odrazę, więc czuje wdzięczność, gdy po chwili słyszy ciche „wejść”. Ciche, lecz stanowcze, z nutą obojętności. Ruda naciska klamkę i po chwili znajduje się w jaskini lwa… albo raczej smoka.
Całe dormitorium wypełnia papierosowy dym, którym z lubością zaciąga się blondwłosy chłopak, spoczywający na łóżku. Na szafce nocnej stoi, opróżniona do połowy, butelka Ognistej Whisky, a popielniczka jest przepełniona petami. Ginny bezceremonialnie odpada na łóżko, tuż obok chłopaka i opiera głowę o jego klatkę piersiową. Jej długie, ogniste loki, pięknie kontrastują z czernią jego jedwabnej i zapewne drogiej koszuli. Beżowy, wełniany sweterek, wytarte dżinsy i czerwone trampki wyglądają zabawnie przy owej koszuli i czarnych spodniach szytych na miarę, ale ani ona, ani on nie zwracają na to uwagi. Draco machinalnie unosi rękę i przeczesuje długimi palcami jej włosy pachnące cytrusami. Ona oddycha głęboko i zamyka powieki. Uwielbia, kiedy ktoś bawi się jej włosami. Po chwili jednak otwiera oczy i stanowczo odsuwa się od chłopaka.
– Draco – warczy, a on przewraca oczami. – Tak dłużej nie może być.
– Co masz na myśli, rudzielcu? – mówi Draco, uśmiechając się krzywo. Ginny prycha na rudzielca, ale nie komentuje tego. Draco może.
– Och, pomyślmy. – Jej głos ocieka sarkazmem. Wskazuje na butelkę Ognistej i popielniczkę. – Niedługo się wykończysz.
– Nie dramatyzuj, Gin – mamrocze Ślizgon, a jego oczy robią się smutne. Ginny mięknie i obejmuje go mocno.
– Draco… – szepcze i całuje przyjaciela w czoło. – Tak nie może być – powtarza. – Musisz coś z tym zrobić, Smoku.
– Ale co? – pyta Malfoy, a w jego smutnych oczach błyszczą łzy, które rozczulają Gin całkowicie.
– Zrób pierwszy krok. – Ginny wplata palce w jego włosy, tworząc kontrast między swoimi ciemnoróżowymi paznokciami, a jego platynowymi kosmykami. Draco prycha.
– Cześć, Potter, umówisz się ze mną? – mówi piskliwym, modulowanym głosem i Gryfonka, mimo woli, parska śmiechem.
Po chwili śmieją się oboje.
– Cieszę się, że cię mam – mamrocze Draco, wtulając nos w rude włosy Ginny i zaciągając się zapachem cytrusów.
– Ja też się cieszę, że mnie masz – chichocze Weasley, a Ślizgon przewraca oczami, ale uśmiecha się szeroko.

Ginny Weasley spaceruje wzdłuż korytarza na piątym piętrze, gdy nagle słyszy niezdarnie tłumiony szloch gdzieś zza rogu. Wychyla głowę i widzi siedzącego pod ścianą Draco Malfoya, który obejmuje ramionami swoje chude kolana, a twarz wtula w rękawy zielonego swetra. Wygląda tak nieszczęśliwie, że Ginny nawet nie wie, jakim cudem nagle znajduje się obok niego, osuwając się na kolana i przytulając go.
– Nie płacz, Malfoy – mówi, a on odsuwa się od niej gwałtownie.
– Weasley? – mamrocze z niedowierzaniem. – Spadaj, daj mi spokój. I nie waż się nikomu o tym mówić – warczy, patrząc na nią spode łba. Ona łapie to spojrzenie, ale w jej wzroku Draco może dostrzec tylko empatię.
– Możesz mi zaufać – mówi stanowczo, ale Draco już to wie. Widzi to w jej oczach.

Ginny wchodzi do Wielkiej Sali u boku Hermiony, ale kilka kroków od drzwi rozdzielają się. Hermiona podchodzi do stołu Gryffindoru, Ginny rusza nieco dalej, do stołu Ślizgonów i siada obok Draco. Na ten widok Ron prycha i przewraca oczami, ale nie komentuje. Doskonale pamięta cios wymierzony mu przez siostrę, gdy obraził przy niej Malfoya.
– Mam nadzieję, że oni nie są razem, to by było straszne – szepcze Harry’emu do ucha, a ten wzdryga się lekko, czując ukłucie zazdrości.
– Tak, to było by straszne – mamrocze w odpowiedzi i wraca do przerwanej czynności, czyli niemrawego mieszania łyżką wystygniętej owsianki. Co chwilę rzuca spojrzenie w stronę stołu Slytherinu, gdzie Ginny mówi coś do Malfoya, trzymając rękę na jego ramieniu.
Harry odsuwa od siebie miskę z owsianką i, ignorując pytające spojrzenia Rona i Hermiony, rusza w stronę wyjścia. W tym samym momencie Ginevra podrywa się z miejsca i udaje się za Harrym, ciągnąc za sobą Draco.
– Gin – marudzi Draco, posłusznie idąc za rudowłosą. – Gdzie ty mnie ciągniesz?
– Pomagam ci zrobić pierwszy krok – oznajmia, wyraźnie z siebie zadowolona. Ślizgon robi przerażoną minę, ale Ginny nawet nie zwraca na to uwagi, uśmiechając się lekko.
Idą na tyle szybko, że za następnym zakrętem widzą już Harry’ego. Draco kątem oka zauważa, że Gin wysuwa z rękawa różdżkę i mamrocze coś pod nosem. Potter nagle, ot tak, bez powodu, ląduje na ziemi z głośnym hukiem. Młoda Weasley chwyta blondwłosego przyjaciela za przedramię i ciągnie w stronę Gryfona.
– Harry, nic ci nie jest? – wykrzykuje z troską, popychając Malfoya w stronę bruneta. – Ale się wystraszyłam! – Rzuca znaczące spojrzenie Draconowi. Ten wzdycha cichutko i wyciąga rękę do Harry’ego. Potter przez chwilę spogląda na niego nieufnie, ale kilka sekund później łapie oferowaną dłoń i wstaje z kamiennej posadzki, próbując ignorować dreszcz, który przebiegł przez jego ciało pod wpływem dotyku ciepłej, delikatnej dłoni Malfoya.
Ginny przygryza lekko dolną wargę. Cała akcja przebiega spontanicznie, więc musi szybko coś wymyślić. Nagle uderza się otwartą dłonią w czoło.
– Zostawiłam torebkę pod stołem! – wykrzykuje. – Muszę po nią polecieć! – Odwraca się na pięcie i po chwili znika im z oczu.
– Nie miała torebki, gdy przyszła do Wielkiej Sali – mówi cicho Harry i Draco przeklina w myślach głupie pomysły Ginevry i spostrzegawczość Pottera.
Zapada niezręczna cisza. Kiedy Draco w końcu się odzywa, robi to tak niespodziewanie, że nie tylko Harry podskakuje, ale i on sam lekko drga. Jest niezmiernie zaskoczony tym, co mówi, jakby nie kontrolował słów wypływających z jego ust:
– Cześć, Potter, umówisz się ze mną?


Trzy miesiące później

– O, tu jesteście. – Ron wchodzi do swojego własnego dormitorium z niepewną miną i spogląda na swoją siostrę, siedzącą na łóżku Harry’ego. On sam stoi przed lustrem i poprawia włosy.
– Coś się stało, Ronald? – Ginny spogląda na brata, unosząc lewą brew, a on ucieka przed nią wzrokiem. Harry odwraca się od lustra.
– W Pokoju Wspólnym czekają na was wasi… – Ron zacina się. – …partnerzy życiowi. – Czerwieni się widowiskowo i natychmiast znika za drzwiami. Ginny śmieje się, a Harry jej wtóruje, z powrotem odwracając się do lustra.
– Och, ten Ron – mówi Ginny, wstając z łóżka. – Wciąż jeszcze nie pogodził się z naszymi związkami, ale dzielnie się stara. – Harry kiwa głową.
– Dobrze wyglądam w tej koszuli? – pyta rudowłosą przyjaciółkę, odwracając się w jej stronę i prezentując ciemnozieloną koszulę, gustownie dopasowaną do granatowych spodni. – A może zmienić na jakąś inną?
– Wyglądasz fantastycznie, Harry. – Gin się uśmiecha. – A teraz chodź, bo Draco i Blaise będą się niecierpliwić.
­­

2 komentarze:

Kaleid pisze...

W tym opowiadaniu obecność Ginevry mnie tak nie razi... Ale żeby z Zabinim? Szkoda mi takiego zajebistego Ślizgona na wiewiórę (ech, wychodzi ze mnie Drarrystka) xD
Lubię, jak piszesz. Nie moge się już doczekać kolejnej (i Ty wiesz, której) miniaturki <3

▲Megan▲ pisze...

Ale fajne XD Takie lekkie, zabawne i ogólnie miłe :) Fajnie piszesz, fajnie się czytało i fajny pomysł :P