Autor: Marietta Riddle
Rodzaj: Miniaturka
Długość: 1 172 słowa
Parring: Drarry/Blainny
Beta: Kaleid
Ostrzeżenia: Fluff!
A/N: Popularne w środowisku Drarry powiedzenie mówi, że dobra Ginny to martwa Ginny. Jako, że lubię wyzwania, postanowiłam złamać ten stereotyp, chociaż postaci Ginevry sympatią nie darzę. Jak wyszło? Fluffowo. Raz na jakiś czas trochę słodyczy nie zaszkodzi!
Cześć, Potter, umówisz się ze mną?
Ginny Weasley mamrocze coś pod nosem
i, jak gdyby nigdy nic, przechodzi przez ścianę, pod którą stoi. Jej oczom
ukazuje się dobrze znany widok – Pokój Wspólny Ślizgonów. Dziewczyna skupia na
sobie wzrok wszystkich. Większość spogląda na nią obojętnie – jej widok tu już
nikogo nie dziwi, kilkoro obrzuca ją spojrzeniem z nutą sympatii. Idzie w głąb
pomieszczenia, ku grupce osób zajmujących kanapę przy kominku. Blaise Zabini
macha do niej, posyłając miły, szeroki uśmiech.
–
Cześć – odzywa się rudowłosa, uśmiechając się do nich wszystkich. Prócz
Blaise’a jest tu także Pansy, Milicenta, Vincent i Gregory.
–
Cześć, Gin – odpowiada Milicenta, podnosząc wzrok ze stron czytanej książki. Reszta
kiwa jej głowami. Greg unosi dłoń w geście powitania.
–
Draco u siebie? – pyta Ginny, na co mina Blaise’a nieco rzednie, a w jego
oczach pojawia się lekko dostrzegalny błysk zazdrości. Pansy kiwa głową i
Ginevra rusza w stronę męskich dormitoriów.
Celem jej wspinaczki po schodach są
czarne drzwi. Uderza w nie srebrną kołatką w kształcie zwiniętego węża. Zawsze
wzbudza w niej odrazę, więc czuje wdzięczność, gdy po chwili słyszy ciche „wejść”.
Ciche, lecz stanowcze, z nutą obojętności. Ruda naciska klamkę i po chwili
znajduje się w jaskini lwa… albo raczej smoka.
Całe dormitorium wypełnia papierosowy
dym, którym z lubością zaciąga się blondwłosy chłopak, spoczywający na łóżku.
Na szafce nocnej stoi, opróżniona do połowy, butelka Ognistej Whisky, a
popielniczka jest przepełniona petami. Ginny bezceremonialnie odpada na łóżko,
tuż obok chłopaka i opiera głowę o jego klatkę piersiową. Jej długie, ogniste
loki, pięknie kontrastują z czernią jego jedwabnej i zapewne drogiej koszuli. Beżowy,
wełniany sweterek, wytarte dżinsy i czerwone trampki wyglądają zabawnie przy
owej koszuli i czarnych spodniach szytych na miarę, ale ani ona, ani on nie
zwracają na to uwagi. Draco machinalnie unosi rękę i przeczesuje długimi
palcami jej włosy pachnące cytrusami. Ona oddycha głęboko i zamyka powieki.
Uwielbia, kiedy ktoś bawi się jej włosami. Po chwili jednak otwiera oczy i
stanowczo odsuwa się od chłopaka.
–
Draco – warczy, a on przewraca oczami. – Tak dłużej nie może być.
–
Co masz na myśli, rudzielcu? – mówi Draco, uśmiechając się krzywo. Ginny prycha
na rudzielca, ale nie komentuje tego. Draco może.
–
Och, pomyślmy. – Jej głos ocieka sarkazmem. Wskazuje na butelkę Ognistej i
popielniczkę. – Niedługo się wykończysz.
–
Nie dramatyzuj, Gin – mamrocze Ślizgon, a jego oczy robią się smutne. Ginny
mięknie i obejmuje go mocno.
–
Draco… – szepcze i całuje przyjaciela w czoło. – Tak nie może być – powtarza. –
Musisz coś z tym zrobić, Smoku.
–
Ale co? – pyta Malfoy, a w jego smutnych oczach błyszczą łzy, które rozczulają
Gin całkowicie.
–
Zrób pierwszy krok. – Ginny wplata palce w jego włosy, tworząc kontrast między
swoimi ciemnoróżowymi paznokciami, a jego platynowymi kosmykami. Draco prycha.
–
Cześć, Potter, umówisz się ze mną? – mówi piskliwym, modulowanym głosem i
Gryfonka, mimo woli, parska śmiechem.
Po chwili śmieją się oboje.
–
Cieszę się, że cię mam – mamrocze Draco, wtulając nos w rude włosy Ginny i
zaciągając się zapachem cytrusów.
–
Ja też się cieszę, że mnie masz – chichocze Weasley, a Ślizgon przewraca
oczami, ale uśmiecha się szeroko.
Ginny
Weasley spaceruje wzdłuż korytarza na piątym piętrze, gdy nagle słyszy
niezdarnie tłumiony szloch gdzieś zza rogu. Wychyla głowę i widzi siedzącego
pod ścianą Draco Malfoya, który obejmuje ramionami swoje chude kolana, a twarz
wtula w rękawy zielonego swetra. Wygląda tak nieszczęśliwie, że Ginny nawet nie
wie, jakim cudem nagle znajduje się obok niego, osuwając się na kolana i
przytulając go.
– Nie płacz, Malfoy –
mówi, a on odsuwa się od niej gwałtownie.
– Weasley? – mamrocze z
niedowierzaniem. – Spadaj, daj mi spokój. I nie waż się nikomu o tym mówić –
warczy, patrząc na nią spode łba. Ona łapie to spojrzenie, ale w jej wzroku
Draco może dostrzec tylko empatię.
– Możesz mi zaufać –
mówi stanowczo, ale Draco już to wie. Widzi to w jej oczach.
Ginny wchodzi do Wielkiej Sali u boku
Hermiony, ale kilka kroków od drzwi rozdzielają się. Hermiona podchodzi do
stołu Gryffindoru, Ginny rusza nieco dalej, do stołu Ślizgonów i siada obok
Draco. Na ten widok Ron prycha i przewraca oczami, ale nie komentuje. Doskonale
pamięta cios wymierzony mu przez siostrę, gdy obraził przy niej Malfoya.
–
Mam nadzieję, że oni nie są razem, to by było straszne – szepcze Harry’emu do
ucha, a ten wzdryga się lekko, czując ukłucie zazdrości.
–
Tak, to było by straszne – mamrocze w odpowiedzi i wraca do przerwanej
czynności, czyli niemrawego mieszania łyżką wystygniętej owsianki. Co chwilę
rzuca spojrzenie w stronę stołu Slytherinu, gdzie Ginny mówi coś do Malfoya,
trzymając rękę na jego ramieniu.
Harry odsuwa od siebie miskę z owsianką
i, ignorując pytające spojrzenia Rona i Hermiony, rusza w stronę wyjścia. W tym
samym momencie Ginevra podrywa się z miejsca i udaje się za Harrym, ciągnąc za
sobą Draco.
–
Gin – marudzi Draco, posłusznie idąc za rudowłosą. – Gdzie ty mnie ciągniesz?
–
Pomagam ci zrobić pierwszy krok – oznajmia, wyraźnie z siebie zadowolona.
Ślizgon robi przerażoną minę, ale Ginny nawet nie zwraca na to uwagi,
uśmiechając się lekko.
Idą na tyle szybko, że za następnym
zakrętem widzą już Harry’ego. Draco kątem oka zauważa, że Gin wysuwa z rękawa
różdżkę i mamrocze coś pod nosem. Potter nagle, ot tak, bez powodu, ląduje na
ziemi z głośnym hukiem. Młoda Weasley chwyta blondwłosego przyjaciela za
przedramię i ciągnie w stronę Gryfona.
–
Harry, nic ci nie jest? – wykrzykuje z troską, popychając Malfoya w stronę bruneta.
– Ale się wystraszyłam! – Rzuca znaczące spojrzenie Draconowi. Ten wzdycha
cichutko i wyciąga rękę do Harry’ego. Potter przez chwilę spogląda na niego
nieufnie, ale kilka sekund później łapie oferowaną dłoń i wstaje z kamiennej
posadzki, próbując ignorować dreszcz, który przebiegł przez jego ciało pod
wpływem dotyku ciepłej, delikatnej dłoni Malfoya.
Ginny przygryza lekko dolną wargę. Cała
akcja przebiega spontanicznie, więc musi szybko coś wymyślić. Nagle uderza się
otwartą dłonią w czoło.
–
Zostawiłam torebkę pod stołem! – wykrzykuje. – Muszę po nią polecieć! – Odwraca
się na pięcie i po chwili znika im z oczu.
–
Nie miała torebki, gdy przyszła do Wielkiej Sali – mówi cicho Harry i Draco
przeklina w myślach głupie pomysły Ginevry i spostrzegawczość Pottera.
Zapada niezręczna cisza. Kiedy Draco w
końcu się odzywa, robi to tak niespodziewanie, że nie tylko Harry podskakuje,
ale i on sam lekko drga. Jest niezmiernie zaskoczony tym, co mówi, jakby nie kontrolował
słów wypływających z jego ust:
–
Cześć, Potter, umówisz się ze mną?
Trzy miesiące później
– O, tu jesteście. – Ron wchodzi do
swojego własnego dormitorium z niepewną miną i spogląda na swoją siostrę,
siedzącą na łóżku Harry’ego. On sam stoi przed lustrem i poprawia włosy.
–
Coś się stało, Ronald? – Ginny spogląda na brata, unosząc lewą brew, a on
ucieka przed nią wzrokiem. Harry odwraca się od lustra.
–
W Pokoju Wspólnym czekają na was wasi… – Ron zacina się. – …partnerzy życiowi.
– Czerwieni się widowiskowo i natychmiast znika za drzwiami. Ginny śmieje się,
a Harry jej wtóruje, z powrotem odwracając się do lustra.
–
Och, ten Ron – mówi Ginny, wstając z łóżka. – Wciąż jeszcze nie pogodził się z
naszymi związkami, ale dzielnie się stara. – Harry kiwa głową.
–
Dobrze wyglądam w tej koszuli? – pyta rudowłosą przyjaciółkę, odwracając się w
jej stronę i prezentując ciemnozieloną koszulę, gustownie dopasowaną do
granatowych spodni. – A może zmienić na jakąś inną?
–
Wyglądasz fantastycznie, Harry. – Gin się uśmiecha. – A teraz chodź, bo Draco i
Blaise będą się niecierpliwić.
2 komentarze:
W tym opowiadaniu obecność Ginevry mnie tak nie razi... Ale żeby z Zabinim? Szkoda mi takiego zajebistego Ślizgona na wiewiórę (ech, wychodzi ze mnie Drarrystka) xD
Lubię, jak piszesz. Nie moge się już doczekać kolejnej (i Ty wiesz, której) miniaturki <3
Ale fajne XD Takie lekkie, zabawne i ogólnie miłe :) Fajnie piszesz, fajnie się czytało i fajny pomysł :P
Prześlij komentarz