Autor: Marietta Riddle
Rodzaj: Miniaturka
Długość: 1 161 słów
Parring: Wolfstar
Beta: Kaleid
Ostrzeżenia: Angst
A/N: Jedna z dwóch miniaturek o Syriuszu i Remusie. Obie są angstami – muszę popracować nad tym parringiem i stworzyć coś niezakrapianego łzami. Natalio, mam nadzieję, że Ci się spodoba!
Nie zdążyłeś
To
nie stało się z dnia na dzień. Na samym początku jest dla ciebie, jak każdy
inny przyjaciel, potem uznajesz, że świetnie czujesz się w jego towarzystwie.
Nieco później robisz wszystko, co możliwe, by tylko być przy nim.
Stajecie
się nierozłączni. Wszędzie ty i on, ty i on. Wy. Jesteś dumny, bo czujesz,
jakby był twoją własnością. Jakby nie należał do nikogo innego. Ale w głębi
duszy zdajesz sobie sprawę, że on nie należy do nikogo, a już na pewno nie do
ciebie. Ta myśl tak boli, że z całej siły odrzucasz ją w najgłębsze czeluści
swojej podświadomości.
Zaczynasz
się uzależniać od jego obecności. Nie możesz wytrzymać dłużej, niż godziny bez
jego widoku. Wstajesz kilkakrotnie w nocy, by dyskretnie zajrzeć za purpurową
kotarę jego łóżka. Zawsze śpi tak spokojnie – nie chrapie jak Peter, nie rzuca
się jak James. On zawsze leży na boku, zwinięty jak embrion, z dłonią pod
policzkiem. Wygląda tak niewinnie, jak dziecko. To tylko złudzenie – dobrze
wiesz, że to największy psotnik, jakiego w całym życiu poznałeś.
Wmawiasz
sobie, że to tylko przyjaźń, ale któregoś dnia dociera do ciebie straszna
prawda. Zamykasz się w sobie, starasz się od niego odsunąć, ale nie potrafisz.
To dla ciebie zbyt trudne. Brakuje ci go jak powietrza, czujesz, jakbyś się
dusił. Łykasz gorące łzy i wciąż powtarzasz „wszystko w porządku”, w odpowiedzi
na jego zmartwiony wzrok, gdy pyta co się dzieje. Ale nic nie jest w porządku i
doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.
Dziękujesz
wszystkim siłom wyższym, że kończycie szkołę, choć gdzieś w głębi czujesz ból –
tak silny, że myślisz, że zaraz umrzesz. Ale nie umierasz – ciągle żyjesz,
ciągle tęsknisz. Z początku widujecie się dosyć często, lecz nie tak często,
jak za czasów szkoły. A potem się od siebie oddalacie. Spotykacie się coraz
rzadziej, a ty zastawiasz się, co powoduje jego czujne spojrzenie. Wyraźnie cię
o coś podejrzewa.
Kiedy
dowiadujesz się, że zdradził, że wydał swoich przyjaciół, czujesz ból,
przenikający cię do szpiku kości. Nie wierzysz – nie, to jest niemożliwe.
Przecież go znasz, lepiej niż wszyscy i ty doskonale wiesz, że tego nie zrobił.
Ale kiedy patrzysz, skryty za jakimś drzewem, jak prowadzą go przez bramę
Azkabanu, a potem rozlega się metaliczny dźwięk zamykanych wrót, uświadamiasz
sobie, że to jednak prawda. Jest zdrajcą.
Umierasz
przez dwanaście lat. Umierasz za każdym razem, gdy o nim pomyślisz. Umierasz
przez cały czas.
I
po dwunastu latach go spotykasz. Już nie jest tym młodym chłopakiem, jakim go
zapamiętałeś, ale przecież i ty się zestarzałeś. Jego włosy, wciąż czarne, jak
jego nazwisko, są jednak poprzetykane nitkami siwizny, twarz pokrywają mu
liczne zmarszczki, a gdzieniegdzie jaśnieją blizny. Schudł, bardzo schudł,
chyba nawet jest chudszy niż ty, a to ciężkie do osiągnięcia. Nie zmieniły się
tylko oczy – wciąż tętnią tą niepohamowaną chęcią życia, chęcią walki - mimo,
pomimo i wbrew.
Czujesz,
jakby coś cię rozrywało od środka, ale tym razem nie jest to nieprzyjemne
uczucie. Jest niewinny, niewinny. Nie jest zdrajcą, nie jest mordercą. Masz
ochotę krzyczeć, skakać, śmiać się i płakać na przemian, ale coś cię
powstrzymuje. Jego zniecierpliwione spojrzenie. Zabijmy go, mówi, czekałem na
to dwanaście lat, o dwanaście lat za dużo. Nie pozwalasz mu. Teraz, kiedy
wiesz, że nie jest mordercą, nie możesz dopuścić do tego, by się nim stał.
Potem on ma do ciebie żal, bo prawdziwy zdrajca uciekł, ale ty wiesz, że
postąpiłeś słusznie. Nie jest na ciebie obrażony zbyt długo – pod tym względem
się nie zmienił, nigdy nie potrafił się długo dąsać.
Mieszkacie
wraz z kilkoma innymi osobami na Grimmauld Place, tam jest bezpiecznie.
Któregoś dnia przychodzi do twojego pokoju i mocno cię przytula. Czujesz to
samo, jak w szkole, gdy obejmował cię ramieniem. Długo trzyma cię w swoim
uścisku, jakieś kilka minut, po czym odsuwa się od siebie i patrzy prosto w
twoje oczy. Twarz ma mokrą od łez. Cieszę się, że cię odzyskałem, mówi. I wtedy
ty też zaczynasz płakać.
Spędzacie
ze sobą jeszcze więcej czasu, niż w szkole i jesteś szczęśliwy. To
nieposkromione szczęście zostaje przyćmione, gdy uświadamiasz sobie, że on
nadal jest więźniem. Więźniem własnego domu, którego tak zawsze nienawidził. Że
tak naprawdę nie jest wolny, bo, mimo tego, że on i parę innych ważnych osób
wie, że jest niewinny, cała reszta czarodziejskiego świata wciąż ma go za mordercę.
Wiesz, że go to boli, ale nie masz pojęcia jak temu zaradzić.
Widzisz,
jaki jest wściekły, gdy Dumbledore pierwszy raz mówi „nie”. Uderza pięścią w
ścianę i od razu zastanawiasz się, gdzie położyłeś eliksir na siniaki. W jego
oczach błyszczy niema prośba. Duszę się, mówi, ale dyrektor pozostaje nieugięty
i odchodzi, a on płacze w twoich ramionach. Dusi się, a ty nie możesz mu oddać
swojego oddechu. Zostajesz z nim, już nigdzie nie wychodzisz i zaczynasz
rozumieć co on czuje. Dusicie się.
I
w końcu nie wytrzymuje i ucieka. Myślisz, że gdyby wiedział, co się wydarzy,
nigdy by tego nie zrobił, ale gdzieś w podświadomości, zdajesz sobie sprawę z
tego, że to i tak była ostatnia rzecz, której się bał.
Gdy
orientujesz się, że zniknął, informujesz resztę Zakonu i ruszacie za nim.
Przybywacie niemal jednocześnie i rozpoczyna się walka. Walczysz z Dołohowem,
ale i tak kątem oka obserwujesz jego. Widzisz, jak walczy ze swoją kuzynką
Bellatrix, widzisz obłęd w jej oczach i czystą nienawiść w jego. Zaklęcie
Dołohowa przelatuje ci tuż obok głowy, ale ty nawet tego nie zauważasz. On się
śmieje, śmieje się szyderczo, patrząc prosto w jej oczy.
I
wtedy słyszysz szaleńczy wrzask Bellatrix, słyszysz te dwa przeklęte słowa,
widzisz błysk zielonego światła. Nie widzisz strachu w jego oczach, widzisz
zaskoczenie. Czy naprawdę się tego nie spodziewał? I teraz ona się śmieje,
śmieje się śmiechem szaleńca, który nie ma nic do stracenia, a ty czujesz
wszechogarniającą cię pustkę.
Jego
ostatnim ruchem jest krok do tyłu, osuwa się za zasłonę przy łuku. Doskonale
wiesz, co to za zasłona i wiesz, że nie zostało ci nawet jego ciało. Czujesz
tępe pulsowanie w głowie, bledniesz. Widzisz, jak Harry biegnie, jak szykuje
się do skoku za zasłonę, chce go ratować. Ale ty przecież doskonale wiesz, że
nie ma szans, więc łapiesz go.
Harry
krzyczy. Jeszcze nigdy nie słyszałeś takiego krzyku – jest to krzyk
przepełniony bólem, nienawiścią i żalem. Ten krzyk jest tak bolesny, że
zastanawiasz się, czy twój mózg właśnie nie zaczął krwawić.
Ty
nie krzyczysz. Nie krzyczysz, ale gdy tylko Harry trochę się uspokaja i go
puszczasz, osuwasz się na kolana i wpatrujesz w przeklętą zasłonę. Tonks
podbiega i obejmuje cię, ale odpychasz ją tak, że upada. W tym momencie jej
nienawidzisz. Nienawidzisz wszystkich. Nienawidzisz samego siebie. Nienawidzisz
nawet jego. Rozpadasz się na milion kawałków i wiesz, że nikt nie będzie w
stanie cię poskładać.
Nie
zostało ci nawet jego ciało. Nie będziesz mógł go pochować. Nie będziesz mógł
pójść na jego grób, nie będziesz mógł położyć na pomniku kwiatów –
miodowozłotych róż, które tak lubił. Czujesz, jak po twoich lodowatych
policzkach spływają gorące łzy, które palą twoją skórę i uświadamiają, że on
nie żyje, nie żyje, nie żyje.
Nawet
nie zdążyłeś powiedzieć mu, jak bardzo go kochasz.
6 komentarzy:
Kocham angsty, ale nienawidze ich czytac, bo niszczą mnie za każdym razem. Ten jest cudowny. Zdanie, które jest moim faworytem:
"Nie zmieniły się tylko oczy – wciąż tętnią tą niepohamowaną chęcią życia, chęcią walki - mimo, pomimo i wbrew".
Dajesz dalej, maleńka. :D
O jeju, tak, podoba mi się! *O* Jest świetne. Dzięki, że o mnie wspomniałaś :)
Ale zniszczył mnie ten tekst "Nie zostało ci nawet jego ciało. Nie będziesz mógł go pochować. Nie będziesz mógł pójść na jego grób, nie będziesz mógł położyć na pomniku kwiatów – miodowozłotych róż, które tak lubił".
Ryczałam jak bóbr :/
Genialne a ten pierwszy akapit... I nagle wspomnienia wróciły. pisałaś prosto z serca!
Witaj! :D
Chciałam poinformować, że nominowałam Cię do LBA. Wicej na moim blogu :D
http://ruciak.blogspot.com/2014/09/liebster-blog-award-ii-i-iii.html
Pozdrawiam!
Ruciak.
Masz nominacje :*
http://kalakteryzacja.blogspot.com/2014/12/liebster-blog-award-tag.html
Ryczę. Po prostu kilka łez spłynęło mi po policzku, a ja zdałam sobie z tego sprawę dopiero po skończeniu testu. To opowiadanie daje tak dużo do myślenia, tak dużo do odczucia, że robi się to przerażające, jednak dobrze wiem- że to takie nie jest, jest prędzej porażające, porażające w swej doskonałości. Te słowa są tak idealnie dobrane, tak dobrze ustawione, że aż czuć to, co one mają przekazywać, ale mocniej, niż je można było usłyszeć. Genialnie, wzruszające i piękne. Jeszcze nigdy nie czytałam czegoś co wymusiło na mnie łzy. Wielkie brawa dla Ciebie... Mistrzostwo w czystej postaci
Prześlij komentarz